sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 6. cz. 2

-No, Helena powiedziała, że przyjdziecie do mnie na święta.- powiedziałam. Marcin nadal stał, nic nie rozumiejąc.
-Ale kiedy mówiła to? Ja dopiero wracam z treningu. Zrób mi kawę i daj te moje ulubione cytrynowe ciastka. - i wszedł do mojego salonu, wygodnie się rozsiadając na mojej kanapie z motywem zebry. 
   Ja ciężko westchnęłam i ruszyłam do kuchni w celu zrobienia ziarnistej kawy i wyłożenia cytrynowych ciasteczek na talerzyk. Zasypałam dwa kubki kawy i wstawiłam wodę. 
    Wiele osób, gdy chodziłam po Kędzierzynie- Koźlu zatrzymywało mnie i pytało się, czy mogą autograf. Dlaczego? A dlatego że mówili, że wyglądam na modelkę, a niektórzy nawet, że przypominam im Katarzynę Skowrońską- Dolatę. Zastanawiam się, czy widzieli kiedyś Kasię. Przecież nie jesteśmy podobne! Jestem niższa, mam ciemniejsze włosy i inne rysy twarzy. 
    Z transu wyrwało mnie pyknięcie guziczka, że woda jest już gotowa. Zalałam wodę, wziąłem zalaną kawę i wróciłam po śmietanki, ciasteczka i cukierniczki. Marcin wziął łyka kawy i spojrzał mi w oczy, gdy usiadłam naprzeciw jego na czarnym fotelu. 
-Dzwoniłaś do niej?- spytał. 
-Tak.- odpowiedziałam. 
-I powiedziała, że nigdzie się nie wybieramy?- spytał ponownie. 
-Tak.- odpowiedziałam. 
-Okej, to o której?- spytał roześmiany i wziął ciasteczko. 
-Nie wiem jeszcze. Podejrzewam, że o siedemnastej. - odpowiedziałam po raz trzeci. 
-Mhm... A kto będzie jeszcze u ciebie?
-Wy, Guma z żoną i dziećmi, Paweł z dziewczyną i miał być Alek, ale on jedzie do Serbii.- powiedziałam. 
-Aha. A przynieść coś? Bo Helcia mogłaby zrobić ciasto kruszonkę i gyrosa.- powiedział Marcin. 
-Okej, bardzo mi to pomoże. Spytam jeszcze się Pawłów, czy dziewczyny by mogły też coś zrobić.- uśmiechnęłam się. 
-Wiesz co? Fajną masz choinkę.- uśmiechnął się Marcin. 
-Taka patriotyczna.- zaśmialiśmy się. 
    Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy i Marcin powiedział, że idziemy na spacer. A nie mówiłam? Poszliśmy się przejść po kędzierzyńskich uliczkach. Weszliśmy do jednej z naszych ulubionych kawiarni i zamówiliśmy dwa kubki gorącej czekolady, gdy nagle weszła drużyna bełchatowskich siatkarzy. Szybko schowałam się pod stołem, udając, że czegoś szukam, a Marcin się śmiał i nagle zauważyłam wielkie buty, z rozmiarem czterdzieści sześć, które zatrzymują się obok nas, a właściwie w tym momencie obok Marcina. 
-Siemaneczko, Marcin.- przywitał się Karol Kłos, a Marcin mu odpowiedział.- Jesteś tu sam?- spytał zaciekawiony, siadając na moim miejscu, prawie mnie uderzając, ale na szczęście przyczepiłam się do nogi Marcina. 
-Właściwie to tak, ale zaraz Wercia przyjdzie.- ruszył lekko nogą. 
-Och, ta Kulesiewicz, czy jak jej tam było?- spytał. 
-Mów na nią Wiki albo Wera.- chyba się uśmiechnął. 
-To sobie z Alkiem pewnie pogada.- zaśmiał się Karol. 
-Chyba.- walnęłam Marcina w nogę.
-Dobra, ja idę już. Nara, Marcin, nie będę wam przeszkadzać.- powiedział Karol i odszedł. 
     Później Marcin szturchnął nogą, że mogę wychodzić. Wyszłam i udałam, że dopiero co przyszłam. Westchnęłam i wzięłam dużego łyka czekolady. Próbowałam jakoś twarz zasłonić włosami, Marcin się śmiał ze mnie. 
-Weź, to nie jest śmieszne.- warknęłam.
-Dlaczego chcesz go unikać?- spytał Marcin. 
-Nie wiem sama, po prostu... Przyszłam tu z tobą i nie chcę, byś był tu sam, a ja bym poszła gdzieś.- powiedziałam. 
-Och, czyli dla mnie się starasz, unikając ideała?- zaśmiał się Marcin. 
-Możliwe.- uśmiechnęłam się kpiąco. 
-Weź przestań. - powiedział Marcin, a ja przestałam się ukrywać.- Nie wyjdziemy stąd szybciej, aż Helcia zadzwoni, a ty nie pisz do niej SMS-ów, by zadzwoniła.- wyprzedził mnie Marcin. 
-No, ale dlaczego?- jęknęłam.
-Bo tak. - zaśmiał się. 
    Chyba dzisiaj urosłam w oczach Marcina o jakieś dwa centymetry, ewentualnie pięć... 
/Alek
   Weszliśmy z chłopakami do jednej z kawiarni śmiejąc się. Zerknąłem w bok i zauważyłem dziewczynę, która zniknęła pod stołem. Przy tym samym stoliku siedział Marcin Możdżonek, czyli to była Wika. 
    Kawiarnia była dość duża w ciemnych odcieniach.
   Powiedziałem Karolowi, by poszedł sprawdzić. Zrobił to i po chwili wrócił, mówiąc, że niby zaraz przyjdzie. I tak się stało. Na chwilę odwróciłem wzrok na kelnerkę i pojawiła się Wera. 
   Zastanawiało mnie jedno... Dlaczego Wera albo Wika? Trochę to było dziwne. 
   
_______________
Cześć! :) Druga i ostatnia część rozdziału 6. Podoba się? Mam nadzieję. A więc tak... Nie wiem kiedy będzie rozdział 7., więc nie obiecuję, że będzie on szybko. Dobra, lecę na "rewolucję" w pokoju ;D DO NASTĘPNEGO. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz