poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 3.

   Chciałam wyjść z hali. Helena rozmawiała z Michałem Łasko. Sam ją zaczepił. Jak już wspominałam, chciałam wyjść z hali i ktoś zawołał:
-Weronika!- i podszedł do mnie. 
   Był to serbski akcent. Poznałam go- to Alek. Serce zaczęło bić mi mocniej, zrobiłam się czerwona. 
-Chciałbym cię przeprosić...I chciałbym cię przeprosić za tą piłkę, zabierając na ciastko, herbatę, czy coś...- uśmiechnął się. Zaraz dostanę palpitacji serca.- To co? Zgadzasz się?- jeszcze raz się uśmiechnął i zrobił maślane oczka. Zawał na miejscu. 
-No ok.- powiedziałam. 
   I ruszyliśmy. Alek opowiadał mi trochę o SKRZE, a ja wpatrzona w niego uderzyłam w znak drogowy. Alek się zaśmiał. 
-Uważaj.- powiedział nadal się śmiejąc. 
-Mam słabość do wysokich.- zaśmiałam się czerwieniąc. 
   I nagle cisza, a później głośny wybuch śmiechu Alka. 
-Chodziłaś kiedyś z siatkarzem jakimś albo koszykarzem?- spytał tak znienacka. 
-Nawet z dwoma.- powiedziałam.- Z Marcinem Możdżonkiem i takim jednym zagranicznym Mattem Andersonem.- i się zaśmiałam. 
-Serio?- spytał zaciekawiony Alek. 
-Co ty? Z Mattem za pięknym na ten świat? Błagam, ja przy nim jestem jak pchła. Ale z Marcinem chodziłam. 
-I tak się świetnie dogadujecie?- nie mógł uwierzyć i otworzył przede mną drzwi do kawiarni. 
-Dziękuję.- podziękowałam za otwarcie drzwi.- Tak, dogadujemy się. Odeszliśmy w zgodzie i teraz ta dziewczyna, co obok mnie siedziała na meczu, to była jego siostra i moja przyjaciółka.- uśmiechnęłam się, a Alek zamówił dwie herbaty i dwa kawałki ciasta. 
   Rozmawialiśmy, wybuchaliśmy śmiechem i mieliśmy poważne tematy, takie o herbacie. Aż zadzwonił do mnie Marcin. 
-Gdzie wy jesteście? Jest północ, a gówniarzeria jeszcze nie w domu? Jak myślicie? Kto jutro będzie was musiał przywrócić do życia? No oczywiście, że Hightower, bo kto inny?- robił mi wyrzuty sumienia Marcin. 
-Ogarnij się. Helena jest gdzieś z Michałem, a ja siedzę u pani Róży z Alkiem. A jak myślisz, kto ma swój własny dom? I kto mnie obudzi?- powiedziałam do Marcina. 
-Czekaj... Helena z Łasko? Ty z Alkiem? To ty masz swój dom? Ja myślałem, że mieszkasz u nas!- i zaczęliśmy się śmiać. 
-No, widzisz... Ale chyba się przeprowadzę, bo mi nudno tak samej. Dobra... Dzisiaj śpię u was. Papa.- zaśmiałam się i rozłączyłam. 
-Ojciec?- spytał Alek przerażony.
-Skąd. Ja ojca nie mam. Marcin dzwonił, bo Heleny nie ma.- powiedziałam. 
-Serio?- spytał. -To, chodź. Może będą gdzieś na Kędzierzynie w drodze do Marcina.- powiedział i wstaliśmy. 
  Alek zapłacił i wyszliśmy. Po drodze przeszliśmy przez wszystkie możliwe parki i nie było ani śladu Heleny. W końcu podeszliśmy pod dom Marcina. Alek się do mnie uśmiechnął. Także się uśmiechnęłam. Chwilę potem wymieniliśmy się numerami telefonu. Alek się schylił do mnie i ucałował w policzek.
-Dobranoc.- powiedział i odszedł z uśmiechem. 
   Heleno, mam zawał. Dziś urosłam o kilkadziesiąt centymetrów w oczach Alka. 
___ 
Witam w wieczorny poniedziałek. :) Z "lekkim" opóźnieniem, bo mi się kasowało to co napisałam. Uff... W końcu dodaję. Wybaczcie. Dobranoc :* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz