Strony

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 12.

      Nagle całe stado siatkarzy dopadło się mnie i rzucało śnieżkami, w zaspy i w przedziwny sposób, gdy leżałam na zaspie, nade mną znalazł się Dick. Tak jak wtedy z Alkiem. Wtedy w parku. Gdy mnie znienacka pocałował. Poprawiłam czapkę i spojrzałam głęboko w oczy Dickowi. On patrzał też na mnie i lekko się uśmiechał.
-Uwielbiam jak jesteś taka sparaliżowana.- zaśmiał się.
-A ja uwielbiam jak myślisz, że cię pocałuję.- także się zaśmiałam i szybko wyślizgnęłam się spod Dicka.
-No eej.- jęknął, a gdy się odwróciłam leżał twarzą w zaspie. Nagle wybuchnęłam śmiechem i podeszłam do Dicka. Odwróciłam go twarzą do mnie i opadłam na zaspę obok niego. -Kocham cię.- wyszeptał.- Rano, gdy się nie widzimy, przed południem, gdy czasami się spotykamy, w południe na treningu, po południu, gdy mnie unikasz, wieczorem, gdy wiem, że zasypiasz i w nocy, gdy chrapiesz.- wygłosił formułkę, którą zawsze wygłaszał, jak chciał mi podnieść ciśnienie.- Ale to wszystko po przyjacielsku.- zaśmialiśmy się.
-Wiesz, o dziwo nie podniosłeś mi ciśnienia.- ucałowałam go w policzek i podnieśliśmy się ze śniegu.
***
      Wróciłam z Częstochowy do domu około szesnastej. Był siedemnasty grudnia. Ogarnęłam z deka mieszkanie i zrobiłam pranie. Do samej nocy oglądałam telewizję albo odbierałam telefony od Pawełka Zatorskiego, bo pokłócił się z dziewczyną. Pawełku, nienawidzę cię za to! Ale zarazem cię kocham, jak przyjaciela. Zasnęłam gdzieś w okolicy północy, zdążając pogodzić dwójkę przyjaciół i zapoznać Dicka z Alkiem. Wee...
       Obudziłam się o ósmej. Całe życie przede mną. Zjadłam śniadanie, ubrałam się w jakieś pierwsze lepsze ciuchy i szybkim krokiem poszłam na uczelnie. Całkiem zapomniałam, że Janek chodzi na moją uczelnię i tym samym, przyswoiłam sobie namolnego chama, bydlaka, skunksa i idiotę do co najmniej zbliżającej się sesji. Suuper <ironia>.
-Wercia?- spytał Janek, gdy przypadkowo w niego weszłam.
-Nie wiem, a ty to Janek?- spytałam, niby go nie znając.
-No, ten diler.- szturchnął mnie.
-Nie chcę nic. Uczę się do sesji, idę teraz na wykład, więc zsuń się z drogi. Nara.- powiedziałam pożegnalnie i odeszłam, zostawiając tym samym tego idiotę na środku korytarza z otwartą gębą.
        Ma za swoje. Chociaż znając go, to początek. Weszłam na wykłady i usiadłam obok zaspanej Heleny, która ledwo co stąpała po ziemi. Podczas wykładu o anatomii krowy opowiedziałam jej całą historię z Jankiem, aż przerwał nam profesor:
-Czy ja wam przeszkadzam?
-Tak! I to bardzo!- krzyknął cały chórek studentów. Profesor się zaśmiał i wykładał dalej, a ja z Helcią już nie rozmawiałam.
     Z wykładów poszłyśmy prosto na halę. Ja oczywiście wysłuchiwałam siatkarzy. Najpoważniejszym problemem, był problem Krzysia Zapłackiego. Nie umie robić prania, a mama wyjechała do Kanady. Umówiliśmy się, że nauczę go robić pranie, bo nie chcę, by chodził w brudnych ubraniach. Ale na całe szczęście moją inicjatywę przejął Dick, bo stwierdził, że Zapałka chce mnie wykorzystać na szybkim numerku przy pralce. Ludzie, na serio nie wiecie co mówić?
     Więc gdzieś od czterech dni urosłam. Nawet nie zmalałam. A jeśli zmalałam, to urosłam.

-----------------------------
Witam, witam. Do niczego. Cały dzień poszedł się pieprzyć :) I te opowiadanie też :) A jeszcze muszę wyskrobać coś na drugim blogu przed wyjazdem. Więc... Do końca lutego nie pojawi się tu NIC. DO KOŃCA LUTEGO ZERO POSTÓW. Chyba, że coś mi wypadnie. Do marca ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz