Gdy weszłam do domu i zakupy położyłam w kuchni na stole, zaczęłam sprzątać. Przy rytmach disco- polo w godzinę wysprzątałam cały salon, by mieć, gdzie ustawić choinkę. Miałam duży, jasny salon z wielkim stołem, krzesłami, czarną meblościanką i plazmą. I dużo wolnego miejsca. Później wysprzątałam cały przedpokój. Letnie kurtki zawiesiłam w szafę "wbudowaną" w ścianę i letnie buty także schowałam do tej szafy. Wszelkie moje czapki zimowe (zaledwie dwie) i szale (też zaledwie dwa) położyłam na szafeczce nad wieszakami. Na wieszaki zawiesiłam czerwony, piękny płaszczyk i czarną kurtkę ze złotymi elementami. Do szafki na buty włożyłam ocieplane szpilki, koturny, botki i kozaczki. Oj, no Wika, musisz się ogarnąć z tymi prezentami dla samej siebie!
Szybko ogarnęłam kuchnię, z resztą, tylko godzinka w rytmach polskiego disco- polo i mogłam coś spokojnie zjeść i napić się. Po zjedzonym posiłku i wypiciu herbaty zadzwoniłam do wszystkich ludzi, którym kupiłam prezenty. Wszyscy ku mojemu zdziwieniu zgodzili się.
Już miałam iść do sypialni i pokoju gościnnego, gdy ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Jak na skrzydłach poszłam otworzyć. Był to dostawca z choinką. Odebrałam dwumetrową choinkę i poszłam ją ozdabiać. Zaczęłam ją ozdabiać kolorowymi lampkami i czerwonymi bombkami. Ogólnie efekt patriotyczny.
Po udekorowaniu choinki, poszłam do swojej sypialni; zmieniłam pościel i zaglądnęłam w szafki. Był taki ładny album. Wzięłam go w dłonie i zaczęłam przeglądać... Wszystkie zdjęcia z Marcinem, wszelkie kłótnie, wyjazdy, godzenie... Wszystko. Poszłam do pokoju gościnnego i też zmieniłam pościel. Wszędzie poodkurzałam i znowu usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Marcin?- spytałam zaskoczona.
-Cześć.- zaśmiał się.- Posprzątałaś?- spytał zaskoczony, wchodząc do mieszkania.
-No wiesz, w końcu chcę święta u siebie w domu, a ty przychodzisz z Helcią.- uśmiechnęłam się.
-Ale jak? Ja przychodzę?- spytał.
-No, Helena powiedziała, że przyjdziecie...
-------------
Tu kończę. Wybaczcie, szybko musiałam urwać... :( Znajdę czas, dodam część drugą... Wybaczcie... :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz